czwartek, 14 lutego 2013

Uroczy koszyczek

Nie wiem jak inaczej można go określić, bo i kolorystyka taka... hmmm urocza, ale jeszcze nie taka bardzo przesłodzona i nieporadność tego wyrobu powodują, że to jedyne słowo które przyszło mi do głowy. Za papierową wiklinę miałam plan zabrać się już wcześniej. Ale jakoś tak nie miałam czasu, ble, ble, ble, ale obiecałam sobie, że w czasie ferii na pewno się za to zabiorę. Po ostatnim egzaminie udałam się więc do kiosku po piątkowe wydanie Gazety Wyborczej. Mój tata byłby dumny, widząc co to za gazeta, ale widział rureczki już skręcone, więc nie bardzo się domyślił. Piątkowa Wyborcza ma to do siebie, że ma w środku jeszcze jakieś dodatki, jest o pół złotówki droższa niż normalnie, ale papieru w środku ma drugie tyle co sama gazeta. Dziwne to dla mnie, ale taka już jest. Nadmienię tylko, że nie czytam Gazety Wyborczej i nie popieram treści w niej zawartych i jedyne, na co zasługuje to wykorzystanie jej na koszyk. Przepraszam tu wszystkich, ale może lepiej wiedzieć, z kim się ma do czynienia, a nie będę udawać, że jestem apolityczna, skoro słuchanie radia wywołuje we mnie stany nerwicowe. Na tym zakończymy prezentację moich poglądów politycznych, powracając do tematu. Rureczki cierpliwie skręcałam, chociaż na początku szło mi okropnie, a jak już szło mi dobrze, to rozbolały mnie rączki. Kiedy uporałam się ze stadem rurek przyszedł czas na szukanie pudełka, żeby zrobić dno:
- Tego nie bierz, bo go potrzebuję.
- Do czego?
- Jest mi potrzebne.
- Ale po co ci takie pudełko, które się rozwaliło.
- Bo buty w nich były, muszę mieć pudełko na nie, jak od komputera.
- Buty możesz dać do worka, zresztą nie masz już gwarancji.
- Odczepisz się! To jest moje pudełko i ja go potrzebuję.
Znalezienie kartonika na dno pudełka okazało się nieco skomplikowane, ale w końcu wygrzebałam pudełko po moich czarnych szpilkach i bez żalu wycięłam dwa prostokąty. Wyplatałam koszyk z pomocą pudełka po lodach, bo ma idealny kształt. Lekko rozszerza się ku górze, więc koszyk ma ładne proporcje. Gdyby nie to pudełko to wyglądałby chyba jak statek kosmiczny. Mimo, że koszyk był wyplatany przy pomocy wzornika, to wyszedł jakiś krzywy...
Chciałam, żeby koszyk wyglądał podobnie do tych, które można kupić w marketach typu Ikea albo Jysk i myślę, że nawet to się udało. Jak już będę "duża" i będę miała swoją kuchnię, to na pewno znajdzie się w niej miejsce dla takich wyrobów. Koszyk został pomalowany białą farbą akrylową i lakierem matowym, choć w zasadzie daje on takie raczej satynowe wykończenie. Do środka koszyka uszyłam wyściółkę. Ten materiał jest bardzo ładny, chciałam z niego uszyć fartuch kuchenny, ale jak będę nim rozporządzać w taki sposób, to może mi się nie udać. Nie przyznam się, że w bębenku miałam tylko granatowe nici, bo i tak tego nie widać. Pliska, koronka, którą został ozdobiony brzeg wyściółki, została zrobiona przeze mnie na szydełku. Nie miałam siły chodzić po pasmanteriach szukając różowej koronki, która by mi odpowiadała, więc wykorzystałam własne zasoby materiałów i umiejętności.





Zmierzając do podsumowania. Chociaż koszyczek jest taki nieporadny, to jednak na pewno zrobię kolejne, bo bardzo mi się to spodobało. Nie jest to bardzo trudne (przynajmniej na razie), tanie jeśli chodzi o materiał i dosyć efektowne. Będziemy kontynuować to dzieło.