sobota, 22 grudnia 2012

Świąteczna bluzeczka

Kiedy zobaczyłam ten materiał wiedziałam, że musi być mój. Jestem sentymentalna w kwestii ubrań i lubię czasem wbrew trendom sięgnąć do własnej szafowej przeszłości. Miałam kiedyś (nie było to tak dawno) podobną bluzeczkę (o print chodzi, bo fason to raczej nie), ale moja siostra stwierdziła, że wygląda w niej lepiej niż ja i porwała ją, ja się w porę nie zorientowałam i po prostu nie wykupiłam zakładnika. Ponieważ świąteczne porządki zostały przeze mnie zrobione w zeszłym tygodniu, mogę znów bałaganić do woli. Znów szafa się zapełni stertą ubrań, choć teraz wygląda tak elegancko i nawet zachęcająco, a wyciąganie i wkładanie ubrań przestało być udręką. Wszystkie rzeczy leżą na swoim miejscu, co nie jest naturalnym stanem mojego otoczenia. Bałaganiarą jestem po prostu, ale ze względów czysto kulturowych i przymusu dopasowania się do społeczeństwa (tak to jest jak się dziecko zakocha) muszę utrzymywać swój pokój w jako takim ładzie, żeby trenować okiełznywanie drobnych przedmiotów codziennego użytku. Liczę na to, że uchroni mnie to przed przynajmniej częścią nieprzyjemności wynikającą z kontaktów z rodziną, która mnie na razie nie lubi. To nie jest moja wina, że moja mimika twarzy zdradza najmniejszą myśl. Nie umiem nawet udać, że podoba mi się spódniczka, choć bardzo chcę; po prostu mina wytrawnego krytyka modowego, która mówi: ot, to przecież prawdziwe faux pas, zdradza zbyt wiele i okrzyk: jakaż piękna spódniczka, jak dobrze leży (chyba w szafie :P) brzmi przynajmniej nieszczerze i robi na ludziach, którzy oczekują ode mnie bycia miłym, złe wrażenie. Tak złe, że w tym roku śpię spokojnie o moje świąteczne wypady, bo nie chcą mnie już widzieć. To nie moja wina, że moje normalne otoczenie bierze większość rzeczy na luzie i pozwala mi na własne opinie, nie alienując mnie całkowicie. W zasadzie to większość ludzi macha na mnie ręką, ale czasem faktycznie przyznają mi rację, kiedy już znajdą lustro. Zresztą porządek był potrzebny, bo mam teraz laptopa własnego i musiałam dla niego znaleźć miejsce, w miarę bezpieczne, żeby go nikt nie uszkodził przez nieuwagę. Wróćmy jednak do tematu. Bluzeczkę uszyłam, mimo braku proszonych obiadów, bo po świętach czeka mnie piękna podróż i zwiedzanie naprawdę wspaniałych miejsc, więc takie ubranko z pewnością się przyda. Bo okazje będą różne, więc trzeba mieć różne kreacje w plecaku.
Do uszycia wykorzystałam wykrój z "Szycia krok po kroku", z numeru drugiego z tego roku, z kolekcją jesienno-zimową. Lubię te wykroje, bo można nimi na wiele sposobów manipulować. Modele można zmieniać i łączyć w nowych konfiguracjach. Bluzka tam zaprezentowana nie miała rękawów, ale były w wykroju, przeznaczone na sukienki, ale ja potrzebowałam akurat takiej bluzki, więc wycięłam części bluzki plus rękawy. Bałam się oczywiście efektu końcowego. Bluzka miała dobrze wyglądać z połączeniu ze spódnicą, wersja odświętna i z dżinsami, wersja bardziej na co dzień. Wygląda dobrze. Marzy mi się ciemnoczerwona ołówkowa spódniczka do tej bluzki, ale nie znalazłam jeszcze materiału, więc niebieska musi wystarczyć. Miś występujący na fotografiach to upominek od koleżanki, na coś się przydał :)





To ostatni wpis w tym roku. Świątecznie z Wami się żegnam, mając nadzieję na kolejne spotkania w nowym roku. Zazwyczaj życzymy ludziom tego, co sami chcielibyśmy mieć, np. powodzenia w życiu prywatnym, karierze zawodowej, zdrowia, o które tak bardzo się troszczymy i boimy, radości, której nam zawsze brakuje. Więc życzę wam tego, co chcecie, bo już wy sami wiecie najlepiej. Denerwuje mnie, kiedy mówi się, że w święta najważniejsza jest rodzina, wigilia, to jest dopiero początek. Tak często zapominamy Czyje to Urodziny. A to sam Bóg przyszedł do nas na ziemię.