sobota, 30 lipca 2011

Pudełko

Aliena zaprosili na urodziny, więc musi iść jak już obiecał jubilatce i musiał kupić prezent. Właściwie mogłabym zrobić na szydełku jakąś ładna chustę, a potem powiedzieć, że kupiłam ją w ekstra sklepie, żeby nie robić obciachu, że robię na szydełku... Ale nie. Kupiłam apaszkę w motyle, bransoletkę... i musiałam do czegoś to zapakować. Przed wyrzuceniem na śmietnik uratowałam takie oto pudełko po szwabskich czekoladkach:

Wzięłam starą torebeczkę na prezent, szary papier, który mi został z wykrojów, wstążeczki, kleje i nożyczki, nie wiem jakim cudem je w tym domu zdobyłam...
i wyszło coś takiego...

A teraz nie wiem w co mam się ubrać...

Przylazły badaczki, znane jako Świadkowie Jehowy, a jedyne co miałam do powiedzenia w teologicznej dyspucie na temat cierpienie było:
- Eeee... Ładną ma pani kurteczkę. 
Bo cholera chcę taką kupić i po prostu mi się podobała...

Krzyś powiedziałby: Jezu, Nina, ale ty jesteś...