środa, 11 maja 2011

Jak to mówią- coś z niczego

A oto ona, długo zapowiadana. Doczekała się wykonania i kilku zdjęć. Spódnica. Ze zasłony. Uszyłam ją z zasłony, którą znalazłam w ciucholandzie. Ponieważ wpadłam w czarną rozpacz, gdy okazało się że nie mam nowej spódnicy, która ucieszyłaby moje oko w tym sezonie. Kiedy już ją zrobiłam pojawił się problem, bo jakoś nic nie chciało do niej pasować... Aż wreszcie wygrzebałam moją kurtkę dżinsową z gimnazjum. Jak ona przetrwała palenie ubrań, likwidację niepotrzebnej odzieży oraz przeprowadzki remonty nie mam pojęcia, ale leżała sobie na dnie szafy jak gdyby nigdy nic. Więc się przypasowała do mojej wizji artystycznej.
Ponieważ cieszy nas sama radość tworzenia, nie przejmujemy się pewnymi niedociągnięciami krawieckimi, których prawie nie widać oraz drobnymi brakami fotografa, bo się bardzo starał. Lubimy go, więc mu wybaczamy oraz dziękujemy!
To podziwiać!


Tak, ja tak właśnie wyglądam bez okularów.